wtorek, 30 września 2008

Via Giulia i universita po raz pierwszy

Witam po krótkiej przerwie. Problemy internetowe nadal trwają (np. nie mogę odbierać maili, udało mi się początkowo dodać do tego posta tylko 1 zdjęcie), ale przynajmniej mamy czas na długie spacery i poznawanie okolicy. Na początek jeszcze dokładniejsza lokalizacja Janjuli w terenie miejskim.

Jak widać na zdjęciach kamienica prezentuje się dość okazale, choć to po części zasługa oślepiającego światła i relatywnie zadbanej fasady.

Z bliska pozostają zachwyty wymyślnymi zaciekami i strukturą cegieł.

Od podwórka balkoniki zapchane są wszelkiego rodzaju gratami, które dla niepoznaki chowa się pod długą, najczęściej białą foliową zasłoną. Potem te zasłony powiewają na wietrze i jest ładnie, ale częściej zwisają smętnie i hodują sobie strzępy. Na podwórku mamy swoje prywatne chińskie dzieci, które zawsze mówią ciao, a potem uciekają. Dzieci tubylcze mają w pobliżu podstawówkę, a cienkie głosiki dobrze się niosą w okolicach ósmej rano. Na parterze jest piekarnia z miłą panią, która podnosi do góry różne bułeczki, cobyśmy mogli paluchem wskazać na tę pożądaną. Niestety, pieczywo dostępne jest od godziny 8.00, a potem z przerwami, bo sjesta. Kupiliśmy dziś na próbę dżem z kasztanów - lepszy do omleta niż bagietki. Sezon na pomarańcze zacznie się za 2 miesiące (sic!), więc na razie także spożywamy w postaci dżemiku. Właśnie kończą się winogrona.

Nasza ulica przecina się z Vią Verdi - kawowym rajem studenckiej młodzieży. Od rana stoliczki na zapełnione są do granic możliwości: króluje mała czarna, rogaliki i panini. Desperaci siadają nawet po hippisowsku na brukowej kostce na środku ulicy o_O Wnętrza budynków uniwersytetu przeważnie pozostają puste.. a szkoda, bo są przepiękne (zdjęcia później). Spotkało mnie już kilka uczelnianych niespodzianek. 40 minutowe spotkanie organizacyjne dla studentów chcących uczyć się włoskiego od podstaw zostało w całości przeprowadzone po włosku :P Na szczęście 60% dotyczyło podstaw programowych, a te wszędzie są takie same. Reszta to frekwencja (30/40 h), zasady egzaminacyjne i przedstawienie prowadzących. Zważywszy na to, iż połowę sali zapełnili Chińczycy nie znający nawet łacińskiego alfabetu, nie wróżę tym zajęciom komercyjnego sukcesu. Będę chodziła na kurs 3x w tygodniu (pn-wt-śr) po 2 h zegarowe (18-20) na Via Saint'Ottavio, 7 min na piechotę od Pensione (nadal nie mogę się nadziwić :) Prababka ze strony ojca mojej lektorki była Polką (mam nadzieję, że dobrze zrozumiałam :P), a ona sama wygląda bardzo przyjaźnie. Na spotkaniu poznałam również 2 panie z anglistyki UW, które przyjechały na studi americani jako.. wizytujące profesorki. Obawiam się, że tym samym uległa zmianie 1/3 kadry na tym kierunku :P Trudno, nici z lenienia się w tym semestrze.

Uściski dla naszych wiernych czytelników, kolejny odcinek w przygotowaniu ;)

2 komentarze:

GregorioW pisze...

Cari Giulia e Giovanni!

Cieszę się, że czas owocnie spędzacie, i liczę na kolejne ciekawe zdjęcia ze spacerowych obserwacyj architektoniczno-przyrodniczych ;)
Bardzom też, Giulio, ciekaw Twych wrażeń z przebywania taam wysooko :)

Tanti saluti dal treno andando da Varsavia a Lublin! (Trzymajcie za mnie kciuki koło 13 ;) )

--
GregorioW

GregorioW pisze...

PS Dopiero zauważyłem - fajno tak mieszkać przy ulicy Giulii-dobrodziejki :D