Ponieważ nadal nie mam o czym pisać (a już zwłaszcza w pracy mgr), postanowiłam zaserwować mały post orientacyjny. Jak się dowiedziałam od włoskiej koleżanki Danieli (dziękuję Kamelii za kontakt), w Turynie istnieją dzielnice dolce far niente i dzielnice wysoce kryminogenne. Problemem jest to, iż oba typy występują w bliskim sąsiedztwie uniwersytetu. Północna część miasta, Porta Palazzo, Barriera di Milano i Borgo Dora, to obszar zakazany dla wszystkich szanujących się panien. Przez pewien czas kusiła nas Crocetta, ale to dzielnica zamożnych staruszków studentom niechętnych i wysoko się ceniących. Polecane są natomiast Santa Rita i Miraflori, obie na południe od politechniki, blisko pięknych parków i ośrodków rozrywki, lecz ponad 3 km od uniwersytetu. Oznaczałoby to dla mnie wyjątkowo energiczny spacer każdego ranka. Grugliasco, miasteczko studenckie, choć leży daleko na zachodzie miasta, szczyci się doskonałym połączeniem z centrum (metro, autobusy). Janisław, który pomieszkuje teraz na Via Giulia di Barolo (nomen omen), jest zakochany w okolicach uniwerytetu, więc pewnie poszuka czegoś tam. Kierowana głęboką wiarą w jego zdolności organizacyjno-przywódcze umywam ręce od spraw mieszkaniowych ;) Załączam mapkę poglądową i oddaję głos do studia w Turynie.
piątek, 12 września 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
9 komentarzy:
Julciu, ja bym Ci polecała jednak tereny parkowo-rozrywkowe, co byś mogła z Janisławem chodzić na romantyczne spacery przy świetle gwiazd i miała gdzie zjeżdżać na sankach. ;)
A zamiast chodzić na uniwersytet, możesz jeździć na rowerze. Używane są na pewno niedrogie, a poza tym pedałowanie wyśmienicie wpływa na sylwetkę i dobre samopoczucie (wiem z autopsji ;)).
Malw, do sanek to ja mam Alpy pod nosem (pewnie nigdy z tego nie skorzystam ;). A rower w zimie to pomysł godny kondycji Janisława - ja bym skończyła z zapaleniem płuc i musiałabyś mnie pielęgnować w Pradze sowitymi porcjami piwa :P
Jul, nie wiem, w jaki sposób chcesz jeździć w Alpach na sankach, ale życzę powodzenia. Ewentualnie możesz jeździć tak na uniwersytet, jeśli tylko znajdziesz odpowiedni psi zaprzęg. :P
Jak to jak? Na placach Janisława (jeszcze o tym nie wie :P). Tylko obawiam się, że po drodze na uni nie ma odpowiedniego spadku. Btw: ciekawa jestem, czy ta zima będzie przedłużeniem jesieni, bo Włochy, czy mroźna, bo Alpy blisko.
Czy to "H", jak "Hunny"?
Tu jeszcze polski sierpień trwa w najlepsze.
A propos sanek itp., właśnie zobaczyłam, że w ramach tygodnia integracyjnego w Pradze mamy wyjście na bobsleje. Już się zaczynam bać...
@Malw: Przynajmniej o Ciebie dbają, nieco nieokrzesanie, ale zawsze. Ja dostałam dziś kolejnego maila z pytaniem kim jestem i dokąd zmierzam ;)
@Janislaw: "H" jak "Headquarters", nie myśl sobie :P
Chcę nadmienić, że teraz Julia jest bardzo intertekstualna, bo zjeżdżanie na sankach w Alpach przypomina po pierwsze jednego z Bondów, gdzie bodaj niezrównany Roger Moore uciekał na nartach przed Niemcami oraz przedstawicielami ZSRR. Po drugie jest to wysoce interesujące w świetle polskiej literatury romantycznej, chodzi mi tu naturalnie o Mont Blanc. Ktoś kiedyś chciał spływać stamtąd na chmurce, to czemuż nie na sankach? a w ogóle to wszystko razem plus zaprzęg w postaci Janisława jest naturalnym odniesieniem do Andersena oraz braci Grimm. I zobaczyli Jul i Jan, że intertekstualność była dobra, i radowali się. ;)
@pral:
Nawet sobie nie zdawałem sprawy, że tu może być tak ciekawie dzięki intertekstualności.
Prześlij komentarz