Od pierwszej chwili, gdy zakwaterowałem się w Pensione Domus, czułem jej dłoń opiekującą się zarówno mieszkaniem, jak i mieszkańcami. Właścicielka stancji, zwana przez wszystkich signora Anna, jest uroczą starszą panią. Bliźniaczo podobna do emerytowanej już nauczycielki matematyki z liceum, ma dwakroć lepsze serce. Ok. 9 wychodzi w stroju porannym witając domowników dziarskim "ciao," a Ci, do których się uśmiechnie los, mogą liczyć na "ciao bello."
Jej nadrzędnym celem jest zadowolenie wszystkich domowników. Stoi to w dziwnej opozycji do polskich właścicieli, którzy potrafią zedrzeć kasę, podczas gdy o podstawowe rzeczy trzeba wiercić dziurę w brzuchu. Podczas 15 dni pobytu zapewniła nam następujące rozrywki (wszystkie na koszt firmy):
- wspólne wyjście do pizzerii
- domowej roboty kluchy z kurczakiem, cotorno e bebite
- impreza urodzinowa dla jednego ze stałych bywalców
- na deszczowy dzień przy komputerze czipsy i inne słoności
- poczęstunek czekoladówką
- pizza domowej roboty
Ostatnio mówiła, że można jej śmiało mówić o problemach, że chce być dla nas wszystkich babcią. Problem natomiast jest w tym, że rozumiem około 60% treści, gdy mówi prostymi słowami. Gdy rozmawia ze znającymi włoski, moja znajomość sięga 20%. Czasami siada z nami przy stole, a słowa się toczą i toczą. Ostatnio poruszyliśmy tematy wojenne - o tym, jak srogo doświadczyła Polaków wojna. Próbowałem coś streścić o Powstaniu Warszawskim, ale od półwiecza obcokrajowcy omijają ten temat szerokim łukiem. Do Polski s. Anna ma sentyment, a zwłaszcza do Krakowa, skąd pochodzi papa Giovanni Paolo Secondo, mi amore, my love. JP2 jest prawdziwym geniuszem loci Pensione Domus, ojciec Pio aniołem stróżem, zaś Verdi straszy z kalendarza.
2 komentarze:
Ciao Giovanni!
Po tym, coś o signorze Annie napisał, to nic tylko Ci zazdrościć ;)
A podaje Wam kawę w takich... hm, filiżankach? ;) Będąc goszczony w domu, w którym zrobiłem to zdjęcie, widziałem w witrynkach kilka porcelanowych zestawów. Niemniej przyznaję, że doświadczenie picia domowego "espresso" z emaliowanego garnuszka jest niezastąpione i bardzom zadowolony, że miałem taką okazję :D A mocne było, że hej.
[Moja koleżanka spod Brescii pisała mi zwykle w tym miejscu "Ti mando un bacino", ale - mimo wszechobecnej tolerancyjności - coś nie jestem przekonany co do stosowności takiego sformułowania].
Cordiali saluti da Breslavia!
--
GregorioW
Janisławie!
Po pierwsze zdobądź proszę od Signory przepis na czekoladówkę i przywieź ją ze sobą jako italski gościniec (nie omieszkam wówczas podzielić się z Tobą informacją na temat Wyjątkowej Krwistej Nalewki Na Wiśniach Babci Wici, czyli mojej Babci);)
Po drugie - czy zastanawialiście się z Julem coby nie napisać czegoś przyjemnie dłuższego i na papierze? Polecam się jako wydawca (in spe) :D Wyjątkowo smakowicie się to wszystko czyta i nie mam tu tylko na myśli wątków stricto kulinarnych.
Zaś co do Verdiego to chyba nuci z kalendarza :)
Pomyślnego kwaterowania Jula z Portugalką oraz uściski ogólne od nas!
--
Pral
Prześlij komentarz