...zdecydowaliśmy się pozostać w Pensione Domus. Na 6 ofert internetowych, na które odpowiedziałem, dwie są już nieważne. Od pozostałych ogłoszeniodawców nie dostałem żadnej informacji. Byłem za to w jednym mieszkaniu, z wcześniejszego ogłoszenia. Jako jedyne mogło konkurować z PD. Mimo wyższej ceny wybór był dość jasny.
Będzie to rzutowało w sposób następujący na nasz tryb życia - od rana do ok. 19 mamy doskonałe warunki do nauki. A wieczorami będzie głośno, wesoło i międzynarodowo. Będziemy jedli dania z całego świata, nadziwimy się zwyczajami innych kultur. A na zwiedzanie nigdy nie będzie zbyt daleko.
W szkole
Na politecnico jest 5 wydziałów, zwanych szkołami. Każda ma zupełnie inny kalendarz akademicki. Jedna z nich prowadzi zajęcia jak polskie szkoły wyższe - dwa semestry i dwie ciężkie sesje. Jest też szkoła z trzema trymestrami, jedna z dwoma, z której jeden semestr trwa trzy miesiące, drugi sześć. Ja zaś biorę udział w kursach z III School of Engineering, gdzie w roku są cztery ćwierćmestry [wink]. Spośród pięciu kursów wytypowanych na ten ćwierćmestr nie odbędą się dwa. Nie jest to gardłowa sytuacja, gdyż i tak planowałem z nadmiarem ECTS. Jeden z nieistniejących przedmiotów to Analiza Funkcjonalna. Po przemyśleniu jestem wdzięczny Opatrzności, bo nie wiem, czy dałbym radę przestawić umysł na tak wysoki poziom abstrakcji.
Byłem też na kursie Internet Applications. Porusza on zagadnienia, których stopień upierdliwości rzucił mnie w ramiona elektroniki dwa lata temu. Niemniej jednak może warto sobie odświeżyć pewne zagadnienia, bo mam diaboliczny plan związany z pracą magisterską. Będę w niej przeprowadzał skomplikowane, ciężkie obliczenia, które mogą trwać tygodniami. Gdybym podzielił pracę pomiędzy parę komputerów, czas skróciłby się liniowo. Tylko do tego potrzebuję postawić serwer wydający dyspozycje. Mógłbym upiec dwie pieczenie na jednym ogniu.
Turyn nadal w deszczu. Powierzchnia nieba do wynajęcia pod reklamę - czekamy na propozycje.
8 komentarzy:
Ciao Giovanni!
Byłem ongiś w deszczowym Rzymie. Listopad to był. I jak te grzyby po deszczu, jak jeden mąż, zawsze z początkiem dżdżu pojawiali się Murzyni z parasolami. Na każdym przejściu dla pieszych, przed każdą kawiarnią.
Myślę więc, że dobra może być reklama parasoli.
W ostateczności - wszak to Turyn - może być reklama Pięćsetki. Reklam Pięćsetki (Cinquecento znaczy) nigdy dość. Hm.
Z Wrocławia, jeszcze - dziwnym trafem - nie deszczowego, pozdrawiam!
--
GregorioW
Prawda, Murzynów multum minąłem, a przeszedłem raptem z kilometr :D Trafiłeś w sedno.
Murzynów!?! Ja rozumiem, że można być nieuświadomionym w kwestii poprawności politycznej, ale żeby moja własna połowa, którą udało mi się sfotografować z książką Colonialism/Postcolonialism?!? :P To wielki wstyd, Lekkomyślny Przedstawicielu Uprzywilejowanej Płci i Rasy!
Miałem użyć słowa "przedstawiciel rasy negroidalnej," ale użyłem określenia przedmówcy. Potknąłbym się wówczas o n. word. Używając słowa afroamerykanie nawiązałbym do czterech wieków kursów żaglowców z żywym towarem. Jak tu zatem żyć, najkochańsza przedstawicielko płci żeńskiej?
Ciao Giulia, ciao Giovanni!
Ależ jakby to brzmiało: "Prawda, przedstawicieli rasy negroidalnej multum minąłem, a przeszedłem raptem kilometr". Wszak zaburza to czytelność komunikatu i zmienia niemalże jego treść, albowiem przenosi akcent z "multum" i "raptem z kilometr" na Murzynów.
Tanti saluti!
--
GregorioW
PS Użycie przeze mnie słowa "Murzyn" jest bezpośrednio związane z moim politechnicznym przywiązaniem do dbałości o precyzję przekazu, mam więc nadzieję, że Jan mnie rozumie, a Julia zrozumie ;)
Ależ GregorioW, nie trzeba ani słowa tłumaczeń :)
A ja się zawsze zastanawiałam, jak można nazwać Afroamerykaninem kogoś, kto ma ciemną skórę, ale od pokoleń mieszka w Europie i nigdy nawet nie był ani w Ameryce, ani w Afryce?
Ahoj!
Mam w RSS/Atom m.in. Waszego bloga i poradnię językową PWN. I dzisiaj (!) w poradni wyskoczyło coś takiego:
http://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=9470.
Ciekawe nawet, co tam piszą :)
Pozdrawiam!
--
GregorioW
Prześlij komentarz