czwartek, 25 grudnia 2008

Merry Little Christmas

Przygotowania

Nasze Święta spędzamy w Turynie skromnie, ale radośnie. Z pewnością są jedyne w swoim rodzaju i będziemy je długo wspominać. Rozłąka z Matecznikiem wzmaga w nas poczucie tożsamości i zrobiliśmy co tylko możliwe, by urządzić sobie Święta po polsku.

Przygotowania zaczęły się z początkiem Adwentu, gdy odwiedziliśmy sklep z drobiazgami po cenie wielokrotności 0,85€. Julia udekorowała nasz pokój stroikiem, girlandą korali i sznurami gwiazdek. Ja zacząłem ćwiczyć kolędy. Raz udało mi się nawet czysto zaśpiewać jedną.

Gdy przychodzi do spraw kulinarnych potrafimy długo dyskutować nad właściwymi sposobami przyrządzania potraw. Tym razem jednak nie mieliśmy czasu na słodkie przekomarzanie się, bo musieliśmy mieć na względzie inną rzecz. Signora Anna tradycyjnie już przygotowała nam wspólne jedzenie. Oświadczyła to tonem zwiastującym burzę: "we wtorek kuchnia jest zamknięta i nie chcę, żeby ktokolwiek mi przeszkadzał". Wspólnie stwierdziliśmy, że dobry humor naszej landlady skończył się w listopadzie, po tym jak każdy z nas oberwał serią ochrzanów. Postanowiliśmy się tym nie zrażać, a mi udało się uodpornić na jej kąśliwe uwagi.

Dwa dni przed wigilią upiekliśmy lukrowane pierniczki wg receptury Mamy Julii. Wzbudziły sensację wśród domowników przykładnym smakiem i ciekawymi kształtami. Turcy ułożyli z nich swoją flagę.

Dzień później przyszedł czas na główną część kulinarnych zmagań. W tłocznej kuchni po długim posiedzeniu wyszły spod naszych rąk prawdziwe cuda, zwłaszcza biorąc pod uwagę tutejsze możliwości zaopatrzeniowe. Nie udało nam się znaleźć maku, buraków ani kiszonej kapusty. Niezrażeni tym zrobiliśmy pierogi ruskie na lokalnym, przypominającym twaróg, serze o nazwie ricotta. Rozwałkowanie ciasta na włoskiej mące było nie lada wyzwaniem - jakbym nie wałkował i tak wychodziła pizza.

Równocześnie w kuchni urzędowali Agrentyńczyk Emilio oraz Turcy, którzy razem przygotowali tradycyjne danie kuchni południowoamerykańskiej - empanadas. Ku naszemu zdumieniu ulepili wielkie pierogi, bliźniaczo podobne do naszych, za to z mięsnym nadzieniem. Upieczone w piekarniku (bez gotowania) zjedliśmy na kolację. Jul węszy tutaj zbieżność z litewskim pirogiem (kołdunem?).

Edit Jul: Ja tu wietrzę nawet teorię spiskową, bo piróg z identycznego ciasta jadłyśmy z Malw u litewskich Karaimów w Trokach. Co prawda farsz był inny, bo zamiast mielonego mięsa z warzywami Karaimowie używali kawałków kurczaka i cebuli, ale podobieństwo obu potraw jest zastanawiające. Możliwe, że wszystko wzięło się od Arabów, bo obie nacje miały z nimi styczność - Karaimowie to lud znad Morza Czarnego, a Iberowie to wiadomo.

Przygotowania uwieńczyliśmy upieczeniem ciasta gruszkowo-imbirowego. Trochę było obaw o jego losy, bo to pierwszy raz. Po upieczeniu zaś obawialiśmy się, czy przetrwa do Wigilii, bo mnóstwo osób się na nie rzuciło :) Nastawiliśmy też suszone owoce do kompotu.

Dziękujemy Tomkowi za pomoc w kuchni. Byłeś nieoceniony.

Wigilia

"Wieczerza" miała się zacząć o 20, jak wszystkie nasze wspólne kolacjowania. Sporo gwiazd puszczało już do nas oko, a rodziny w Polsce już dawno przeszły do kaw i rozpakowywania prezentów. W pośpiechu zostaliśmy zapędzeni o umówionym czasie. Czekanie trochę się przedłużyło i jakoś naturalnie pojawił się opłatek, którym podzieliliśmy się ze sobą i studencką częścią mieszkańców. Początkowo baliśmy się narzucania naszych tradycji, zwłaszcza Turkom, ale Ci okazali się bardzo ciekawi i chętnie słuchali opowieści wigilijnych.

Grzesiu, dziękujemy za opłatek. To bardzo udany prezent. Dostarczył nam wielu wzruszeń.

Ponad godzinę czekaliśmy na spóźnioną rodzinę signory. Podsmażone pierogi i gorący kompot pozwoliły przetrwać do czasu, gdy signora przyniosła primo. Okazało się, że robienie wieczerzy konkurencyjnej do oficjalnej kończy się burczeniem i obmawianiem za plecami, ale nie będziemy się na okrągło żalić i po prostu polecimy przyszłym Erasmusom Sponda Verde.

Gwiazdka przyniosła nam prezenty. Znaleźliśmy pod choinką czekoladowe jajka z zabawką w środku w plastikowej kapsule. Obudziły się w nas dzieci.

Później wybraliśmy się wspólnie na pasterkę. Poszliśmy wszyscy, nawet Turcy, niepewni, czy w ogóle mogą uczesniczyć we Mszy. Różnic pomiędzy tutejszą a naszą jest dość dużo. Od 23 trwa wspólna modlitwa, która jak dla mnie wyglądała na brewiarzową (w rozpiskach, które dostaliśmy nie było pieśni Maryi ani Zachariasza, ale czy to jest wymóg?). O północy zaś zaczęła się bardzo pompatyczna i przekoloryzowana Msza. Trochę wstyd mi było za pokazówkę odstawioną przy przesterowanym mikrofonie. Ale gdy usłyszałem, że Credo zamieniło się w pieśń z refrenem "Credo, credo, credo, amen!" to załamałem ręce. Niestety, jeżeli Włosi mają własne kolędy, to unikają ich, preferując własne aranżacje amerykańskich świątecznych piosenek musicalowych. Było też Jingle Bells. Stille Nacht też ma swój włoski odpowiednik, o zgrozo, przearanżowany. Turkom się mimo wszystko podobało ze względu na egzotykę.

Dzisiejszemu przebudzeniu towarzyszyła niespodzianka. Spadł piękny, puszysty śnieg.

Przepisy

Tak minęła nam Wigilia. Z chęcią podzielimy się z czytelnikami przepisami, które można wykonać we włoskich realiach.

Pierniczki wg Mamy Julii

  • 1 kg mąki
  • 1 szklanka cukru
  • 1 kostka margaryny/ masła (schłodzone, zetrzeć na tarce)
  • 6 czubatych łyżek miodu
  • 1 łyżka kakao
  • 2 jaja
  • 1 przyprawa do pierników 20 g (albo cynamon, imbir, goździki i gałka muszkatołowa)
  • 1 łyżka sody oczyszczonej (ew. proszku do pieczenia)
  • szczypta soli

Ciasto zagnieść i na godzinę włożyć do lodówki. Po ochłodzeniu leciutko obsypać mąką, rozwałkować na grubość ok. 0,5 cm i wyciąć kształty. Układać na wsmarowanej tłuszczem blaszce, dużej i płaskiej. Temp. 170 C, piec ok. 10 min. Po wystygnięciu powlec lukrem.

LUKIER

200 g przesianego cukru pudru, 1 surowe białko, pół łyż. kwasku cytrynowego/sok z cytryny. Ucierać (można mikserem) przez 15 min. Można poszaleć z kolorami - po dodaniu kakao lukier będzie brązowy, sok z wiśni nada kolor czerwony itd.

Ciasto gruszkowo-imbirowe

Pyszne, przepis znaleźliśmy na stronie Kwestia Smaku, gdzie można znaleźć sporo dobrych przepisów opartych o składniki, o które trudno w Polsce, a łatwo tutaj. Stamtąd pochodzi też przepis na pierogi ruskie (jedyna nasza zmiana toricotta zamiast białego sera).

9 komentarzy:

GregorioW pisze...

Ciao Giu&Gio!

Wielcem rad, że przesyłka ode mnie na czas dotarła.

Dobrze czytać, że Turcy chętnie wzięli udział w świętowaniu. I przyznać muszę, że po Waszym opisie sam ciekaw jestem, jak wygląda taka "przekoloryzowana" Msza ;)

Christus natus est! Gloria in excelsis Deo!

Autorom i Czytelnikom życzę dobrego czasu Bożego Narodzenia!

--
GregorioW

Netherfield pisze...

Hmm, stanowczo takie Święta będziecie długo wspominać... Mam nadzieję, że z biegiem czasu zapomnicie niemiłe zgrzyty i będziecie pamiętać tylko te radosne chwile.

Ściskam pokrzepiająco. :) :*

PS. Cieszę się, że ja nie musiałam spędzać Świąt w Czechach - kraju, w którym 90% mieszkańców to ateiści... A na ulicach wiszą różne obrazoburcze reklamy, np. wieniec adwentowy, w którym zamiast świeczek są butelki piwa...

Anonimowy pisze...

Ja również życzę Wam wspaniałych świąt (przynajmniej tych ostatnich godzin, trochę się spóźniłam ;p), tak naprawdę sami jesteście sobie domem będąc razem ;). Tutaj też jest śnieg, chyba nikt nie sądził, że będzie taki ważny. Pozdrowienia dla wszystkich!

__
Maddie

Unknown pisze...

Malwino, zawsze na pociechę możesz sobie obejrzeć pokrzepiający czeski film, np. z Popelkiem i Juraškiem :)

Jul pisze...

Dziękujemy bardzo za życzenia :) Z naszymi czytaczami-blogaczami rzeczywiście nam raźniej w ten świąteczny czas ;) Kolejne posty się dopiero szykują, bo swoją wenę muszę angażować gdzie indziej :/

Ersze pisze...

hehe, widzę, że w takim razie Wielka Brytania,w której mi przyszło spędzać święta (skądinąnd cudowne) jest o tyle dobrze zaopatrzonym i pełnym rodaków krajem, że bez problemu kupiliśmy pęczak do kutii, masę makową, kapustę kiszoną... co prawda, z serami zawsze jest problem, ale w Anglii każda nacja po prostu ma swoje sklepy i tyle:-)))) jedynie z karpiem był problem, ale nikt nie protestował przeciwko filetom z dorsza (pyszka!). W dodatku zarówno pasterka, jak i Bożonarodzeniowa Msza odbyła się w polskim kościele, w naszej polsko-northamptońskiej parafii na Duke St. :D Nie było organów, ale w życiu nie zdarzyło mi się być w kościele w Polsce, gdzie by tyle ludzi tak zawzięcie stało równe pół godziny po mszy i śpiewało kolędy! :D nadspodziewanie mało było zatem brytyjskich akcentów, nie zdobyliśmy tylko gwiazdy na czubek choinki :D

Malw, nie wiem, czy Święta w kraju ateistów nie są lepsze od tych tutaj mimo wszystko: stare songi pseudobożonarodzeniowe i Boxing Day... to już chyba lepiej nie ściemniać, nie udawać i nie obchodzić.

Jule i Jany - muszę przyznać, że poradziliście sobie wybornie :)
buźki
Pral.

Jul pisze...

@Pral
Dzięki, staraliśmy się :) Z Janisławem jest zawsze ciepło i rodzinnie, a wspólne kucharzenie i kolędowanie wyjątkowo przypadło nam do gustu. Ukoronowaniem świąt była zaś projekcja arcydzieła baśniowości z 1973 Tři oříšky pro Popelku :) Ja sobie nie wyobrażam świąt bez tego, a Janisław oglądał pierwszy raz. Smutne to dzieciństwo bez czeskiej telewizji :P

A ja na fali patriotyzmu to bym te kolędy śpiewała i godzinę po mszy ;) Dobrze, żeśmy obie takie sprawne w zamiennikach, choć kutii szczerze zazdroszczę. Czekam na relację z Boxing Day ;)

Uściski!

kasia.ziolko pisze...

I ja - choć nieco spóźniona - dołączam się do świątecznych życzeń! W końcu do 2 lutego można śpiewać kolędy:) No i wszystkiego dobrego w nowym roku! Będzie jakiś wpis o sylwestrze i karnawale? :)

Jul pisze...

@Koza

Dziękujemy bardzo za życzenia :) Wam to nie trzeba za wiele, tylko siebie nawzajem ;) O nowym roku pewnie będzie, bo nawet robiliśmy zdjęcia sztucznym ogniom, ale karnawał przyćmi sesja :/

Całusy!