Nim rozpłyną się wspomnienia z Mediolanu (co będzie dobrym pretekstem do ponownych odwiedzin), chcieliśmy się podzielić ostatnią porcją zdjęć ukazującą piękno Lombardzkiej stolicy. Mieliśmy chwilę, żeby pobuszować w gąszczu małych uliczek oplatających niczym pajęczyna okolice La Scali, Piazza del Duomo i okolic na południowy zachód śródmieścia.
Na Via Brera minął nas Whartonowski pan. Zapewne sprzedał parę obrazów i wracał do jednej w swoich kwater ponaprawiać rzeczy.
Milano nie ma tak animalistycznej etymologii co Augusta Taurinorum, a woda powinna z czegoś sikać. Złoty kaczorek nadaje się do tej funkcji idealnie.
Uwaga, uwaga! Konkurs! Kogo przedstawia poniższe zdjęcie?
Zwiedzając Włochy często natrafiamy na zjawiskowe twory. Żałujemy, że nie ma z nami znawcy (Malw, tęsknimy), który by nam objaśnił, dlaczego np. poniższy koń kuca i wierzga. A może to jest po prostu kuc... Prawdopodobnie historia powstania takich cudeniek jest podobna do historii sanockiej niziołki z parasolką. Kto wie.
Poniżej dwa zdjęcia kojarzą nam się tylko z zachwytem i ulgą, że jednak Włochy mogą urzec przytulnością.
Bazylika św. Ambrożego jest parę kroków od Katedry, ale nie żałujemy przechadzki. Chłodne mury przywitały nas freskami z XI wieku. Wewnątrz bazyliki znajduje się mała romańska krypta ze szczątkami europejskiego megaimperatora, Ludwika II. Właściwie był on tylko prawnukiem Karola Wielkiego, ale w tamtych czasach to było coś.
Na zakończenie zwiedzania udaliśmy się do Museo Nazionale della Scienza e della Tecnologia "Leonardo da Vinci". Niestety nie mogliśmy robić zdjęć w środku. Dla studentów wstęp jest darmowy, a ekspozycja bardzo ciekawa. Poza ok. trzydziestoma konstrukcjami na podstawie rycin Leonarda można obejrzeć i zapoznać się ze współczesnymi wynalazkami. Dłuższą chwilę spędziliśmy w sali radiokomunikacyjnej, gdzie np. przesyłaliśmy znaki Morse'a przez dwie anteny składające się z kwadratowego kawałka blachy. Za wzmacniacz służył przekaźnik. Prostota i efektywność tej kostrkucji powaliła mnie na kolana - czy można wymyślić bardziej dydaktyczny przykład?
Znajdują się tam również konstrukcje próbujące stawić czoła współczesnym problemom. Ciekawą kostrukcją było insektarium dla sztucznych owadów. Jego oświetlenie było zmienne, a roboty były tak zaprogramowane, żeby złapać jak najwięcej światła w swoje baterie słoneczne. Energię do zasilenia niskomocowych silniczków pobierały z lamp.
W drodze do muzeum trafiliśmy na takie cudeńko architektoniczne. Cóż z tego, że parter ma małą powierzchnię.
5 komentarzy:
Drogi Julu,
Z przyjemnością wytłumaczyłabym Wam wszelkie zawiłości historyczno sztuczne, jednak obawiam się, że ten rozpaczliwy koń przekracza moje kompetencje... Niewykluczone, że to jeden z pomnikowych koszmarków, o których Ci ostatnio przesłałam artykuł z gazety.pl. :)
Jeśli chodzi o konkurs, to moim zdaniem jest to Kopernik, który piecze właśnie pierniczki toruńskie. :)
A co do alfabetu Morse'a, to polecam filmik Monty Python - The Semaphore Version of Wuthering Heights
(http://www.youtube.com/watch?v=WmudPExkKJ4)
Moim zdaniem miły pan to Dzielny Wojak Szwejk w latach swej młodości ;). Nie zgadnę jednak co dzierży w dłoni, mimo najszczerszych chęci widzę tam tylko kawałek balkonu. Będzie rozwiązanie?
__
Maddie
@Malw
Jeśli to Kopernik, to mu się cała kuchnia od pierniczków spaliła :P
@Maddie
Nie wiem, czy Włosi znają Szwejka - jak na razie jedyny Czech, którego kojarzą, to Milan Kundera ;)
@tutti
Rozwiązanie opublikuję, gdy sama je znajdę :P Podejrzewam, że to jakiś reformator, co go spalili papiści. Poszukiwania trwają.
Ciao Giulia e Giovanni!
Jasiu! Napisz więcej o muzeum! Za mało jest! ;D
Czekam z niecierpliwością na rozwiązanie zagadki :)
Znad Odry pozdrawiam!
--
GregorioW
Też w pierwszej kolejności pomyślałem o Koperniku. To chyba przez tę fryzurę. ;)
~Plu
Prześlij komentarz