Relacja z naszego wjazdu na Supergę. To druga wyprawa Janisława, ale pierwsza Jula. Na początek pomarańcze w grudniu - żeby nie było, że koloryzujemy ;)
Przyjemny spacer nad brzegiem Po. Im dalej na północ, tym więcej chaszczy zamieszkałych przez dzikie ptactwo.
Wielu Włochów spędza weekendy aktywnie - parki są zatłoczone spacerowiczami i rowerzystami. Widać ktoś postanowił uświetnić miłośników 2 kółek (Janisław nadal się do nich zalicza).
Okolice Turynu nie obfitują w palmy, lecz mini dworzec zębatej kolejki należy do wyjątków. Prawie jak słoneczna Kalifornia ;) W budynku kawiarenka stylizowana na lata 20 i małe muzeum.
Takie cudo wiozło nas na górę. Tabor jest zróżnicowany kolorystycznie, ale drewniane wnętrze zawsze zachwyca. Ponieważ kąt podjazdu jest duży, siedzenia mają silne wgłębienia, coby z nich nie spadać. Wyposażenie oryginalne i działające (!) Podróż zajmuje ok. 15 min, kolejka odjeżdża o pełnej godzinie.
3 komentarze:
A próbowaliście tych pomarańczy? Bo może to plastikowe podróby dla turystów? ;)
Rosły na podmurowanej skarpie jakieś 5 m nad naszymi głowami - mimo szczerych chęci nie daliśmy rady uszczknąć ni drobiny :P
A czy to aby na pewno pomarańcze? Bo z moich doświadczeń wynika, że te owoce tylko przypominają pomarańcze, a w rzeczywistości są owocami kaki lub też caci (jak je nazywają włosi...) A tych można sporo zobaczyć zimą i właśnie z daleka do złudzenia przypominają one pomarańcze ;-)
Prześlij komentarz