Zauważyłam, że większość świątecznych ozdób na wystawach, na skwerach czy nad ulicami niekoniecznie dotyczy Bożego Narodzenia, za to świetnie się sprawdza w uprzyjemnianiu wieczornych spacerów. Natknęliśmy się ostatnio na wystawę szopek krakowskich i na glinianą stajenkę w jednej z galerii. Odnoszę jednak wrażenie, że zwyciężył duch amerykańskiego zakupoholizmu. Świąteczne mercatini działają od połowy listopada do połowy stycznia, a połączone są z wesołym miasteczkiem i pokazami sztucznych ogni. Wszędzie nadmiar - po co komu bombki z Elvisem czy bokserki z reniferami? No i czy te kule nie wyglądają jak WOW? :P
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
4 komentarze:
Wow-wow, super wow. W dzieciństwie uwielbiałam ten serial :P
Droga Malwino!
Nie tylko Ty ;) Pamiętam, że niedawno nawet jakąś powtórkę oglądałem. Miałem zresztą sentyment do tego serialu z jednego powodu - kręcony był w Międzygórzu, gdziem często we wczesnym dzieciństwie bywał :D
Pozdrawiam!
--
GregorioW
ładne
__
Maddie
Dobrze, że nie sprzedają urn i trumien ze Świętym Mikołajem. ;D
Bo nie sprzedają, prawda?
~Plu
Prześlij komentarz