Turyzm, czyli turyńska turystyka. Dziś o naszej niedzielnej wycieczce na Monte dei Cappuccini. Nie mieliśmy zbyt daleko, bo to pierwsze wzgórze na wschód za rzeką Po.
Wspaniałe widoki z góry (znowu Mole..) wynagrodziły nam trud wspinaczki i przedzierania się przez tłumy na trasie zjazdu mydelniczek byka ze skrzydełkami (co by nie było kryptoreklamy). Z powodu zamiłowania Włochów do negliżu i cross-dressingu (męska ekipa Pameli Anderson, męskie pielęgniarki w szpilkach), zdjęć nie zamieścimy. Poziom hałasu (klekotki, klaksony, pohukiwania) przyczynił się do znalezienia przez nas alternatywnej drogi przez uroczy park. Kilka obserwacji: ludzie tutaj ubierają się przeważnie na czarno/szaro/brązowo, przez co obcokrajowcy są widoczni z daleka. My, czyli Jan ze swoją zielenią i fioletem oraz Jul w oranżach i czerwieniach, wzbudzamy niejaką sensację ;) Poza tym jemy skandalicznie obfite śniadania (la colazione), a nie tylko popijamy kawą powietrze. Zdarza nam się również kłaść spać tuż po 22, co jest porą tutejszej kolacji (la cena). Ale wracając do spaceru - wybrzeże Po obfituje w dość obskurne studenckie knajpki tematyczne. Po ich wyminięciu wchodzi się na uroczy bulwar, na który prawie wlewa się woda. Panowie rybacy mają co robić, a biedne ryby trzepoczą w foliowych woreczkach. Po drugiej stronie rzeki zachowano dzicz - kaczki mają swoje szuwary, a ludzie tylko wąską ścieżynę do joggingu. Wszystkie turyńskie mosty są obłożone kwiatami, przez co można się wwąchiwać przy przechodzeniu.
Na Monte jest park i mini-miasteczko, z wąskimi krętymi uliczkami i małymi domkami (centrum miasta przedkłada monumentalizm nad intymność).
Kościół góry Cappuccini, zbudowany na planie krzyża greckiego, pochodzi z końca XVI wieku. Niedawno zafundowano mu generalny remont i wygląda nieskazitelnie. Janisław uczestniczył w tamtejszej mszy tydzień wcześniej i było pustawo, razem też nie doświadczyliśmy tłumów.
Za to odkryliśmy, że turyńczycy (?) są dumni z rodowodu swego miasta. Przez większość publicznych utensyliów Castra Taurinorum przewija się motyw byka (patrona, Jana Chrzciciela, jakoś nie widać). Byk w pozycji heraldycznej (tańczy? atakuje?) lub pyskowej jest na każdej piciawce (ogłaszam konkurs na lepsze określenie miejskiego syfonu :P), latarni i większej płycie chodnikowej. Dowód na zdjęciu i od razu się zastrzegam, że to nie my namalowaliśmy serduszko.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
8 komentarzy:
Oh, Polska! I have a friend who lives in Warsaw~~
co do konkursu to pierwsze, a zarazem moje zgłoszenie to 'byczy chłeptak', może Wam się spodoba ;). Piszecie o tym co widzicie, proszę, napiszcie co czujecie.
__
Maddie
Chyba na planie krzyża greckiego. Nie słyszałam nigdy o planie greckim w architekturze. :P
Właśnie do mnie dotarło, że jesteście w mieście, w którym tworzył jeden z najwybitniejszych architektów dynamicznego baroku - Guarino Guarini. O_o W Pradze na każdym kroku potykam się o kościół inspirowany guarinizmem (vide rodzina Dientzehoferów). W takim razie muszę Was odwiedzić... Nie mam innego wyjścia. ;)
Cara Giulia!
Jeśli Twa czerwień to ten płaszczyk, o którym myślę, a w którym byłaś, gdym Cię spotkał rok temu pod dziekanatem elektroniki (nawiasem mówiąc, miałaś wtedy szczęście, że to przed rozpoczęciem semestru było; żeby w takim czerwonym, na elektronikę, no jak tak można!), to nie trzeba Ci wyjeżdżać za granicę, byś była zauważalna :P
Z Wrocławia pozdrawiam!
--
GregorioW
@Maddie Na razie nie wiemy, co czujemy, chyba oszołomienie ;) Jak się zacznę poważnie wściekać na biurokrację to może odblokują się też inne uczucia.
@Malw No poprawiłam, no.. taki skrót myślowy :P Musisz nas koniecznie odwiedzić, bo sami nie wiemy, co dzień w dzień oglądamy :D A Janisław zabrał mnie nawet pod kamienicę Armaniego, rotfl
@Grześ Płaszczyka nie wzięłam i teraz żałuję, bo cały wydział dostałby oczopląsu. Btw: nie bój nic, urabiamy :>
Cara Malwina!
A wiesz, że masz z Pragi do Malpensy easyJeta, w listopadzie nawet za ok. 1000 korun w dwie strony (tylko bagaż podręczny)? ;)
Poza tym - tu informacja dla potencjalnych pozostałych odwiedzających - odkryłem też ciekawą możliwość dostania się do Turynu z Wrocławia. Odkrycie to było bezpośrednim następstwem niemożliwości zarezerwowania lotu Volareweb (vide: Wylot i inne) na listopad (nie wiedzieć czemu :( ). Chodzi mianowicie o to, że można wykorzystać możliwość lotu Ryanairem z Berlina do Bergamo. (Dochodzą pociągi i autobusy). Przy pomyślnych wiatrach cała (sic!) podróż z Wrocławia do Turynu i z powrotem może kosztować mniej niż 100 euro. Trwa za to kilkanaście godzin, ale na pewno nie są to godziny pozbawione wrażeń ;) Zainteresowanych szczegółami proszę o kontakt :D
Cara Giulia!
Za informację dziękuję ;)
Tanti saluti per tutti!
--
GregorioW
ha! pod kamienicą Armaniego byli, a śladami Primo Leviego iść zamierzają Juljanki? :)
- Pral.
Prześlij komentarz