wtorek, 14 października 2008

Rzecz o kontrolowaniu budżetu i komizm sytuacyjny.

Będąc na wymianie w kraju kapitalistycznym musimy pamiętać, by plusy nie przysłoniły nam minusów. Jednym z nich, nad którym już nieraz się rozwodziłem, są ceny. Dobrej rady ktoś udzielił: "nie przeliczaj wszystkiego na złotówki". Rada to słuszna, bo za każdym razem, gdy przeliczam rachunek po skończonych zakupach, chwytam się za głowę. Już mam rozrywać szaty, gdy przypominam sobie, że mam nici tylko dwóch kolorów, a nowe ciuchy można dostać tylko w metroseksualnych krojach. Dlatego, za radą Jul, postanowiłem od pierwszego dnia notować wydatki. Odświeżyłem sobie Excela. Nie pamiętałem już, że jest aż tak intuicyjny. Posługując się nabytą wiedzą mogę ekstrapolować tempo wydatków i przewidzieć, czy mogę sobie pozwolić np. na ośmiorniczki albo wyjście do muzeum. Na razie na zbytkach tego typu oszczędzam, bo początkowo było sporo wydatków i nie zdążyło się jeszcze uśrednić. Ubocznym skutkiem tych obliczeń są śmieszne wykresy. Oto jeden z nich, wykonany 5 dni temu:

Jak widać, rozrywam się po kosztach.

A oto rozmowa, którą odbyliśmy pewnego słonecznego dnia. (Jul uważa że to irrelewantne, bo miało to miejsce na schodach. (Ja jednak bardziej pamiętam pogodę tamtego dnia.))

- Mam ochotę na dwa litry kawy. - powiedziała zapracowana Jul.
- Taką z 8 łyżeczek i z 4 łyżeczkami cukru? - sfrapował się Jan.
- Właśnie taką! - odparła.
- Umrzesz od tego! - zmartwił się Jan.
- Wtedy pójdę do Coffee Heaven.

7 komentarzy:

Anonimowy pisze...

jesteście CUDOWNI :D:D:D:D:D:D
Jul, nad czym tak pracowałaś??
Janie, wykres to wspaniała sprawa - najciekawszy jest sześcioprocentowa cząstka "głupie" - no bo właśnie na głupie zawsze idzie te 6-10% ;)
Myślę sobie właśnie jak Wam opisać wrażenia z wystawy Książka Otwarta, gdzie widziałam książkę w formie żelaznej kuli, pocztówki-ryby, "deski" - takie "od deski do deski"... Pewnie jeszcze się raz tam przejdę, zanim to uczynię :)Ślę buziaki od Nas Obojga jako Dumna Reprezentantka Pralinowo-Bieniowa ;D :*

Unknown pisze...

A, głupie to mandat za nieskasowanie biletu w pociągu. Powinienem raczej nazwać kategorię "głupi Włosi". :P

Anonimowy pisze...

Musicie mi wyjaśnić różnicę pomiędzy 'komunikacją', a 'transportem', bo pomyślę, że Wasza Signiora (wybaczcie nieznajomość włoskiego) każe Wam płacić za rozmowy przy kolacji, lub też 'zaznajamianie się' z innymi przy pomocy naturalnego rozwiązywacza języka kosztuje Was całe 5% budżetu ;)

__
Maddie

GregorioW pisze...

Caro Giovanni!

Z kategorią "głupi Włosi" musiałbyś bardzo uważać, bo w nagłym przypływie irytacji nad kolejnym rachunkiem mógłbyś zakwalifikować tak 94% wydatków, a wtedy z ekstrapolacji... hm, nici.

Znad Odry pozdrawiam!

--
GregorioW

Unknown pisze...

Widzę, że kategorie wzbudziły ciekawość. Komunikacja to wydatki na porozumiewanie się, transport zaś na przemieszczanie się. Jak zwykle język Norwida i Wierzyńskiego wygrywa pięknem i ścisłością nad zapożyczeniami.

Jul pisze...

Naturalne rozwiązywacze lądują najczęściej na patelni :) Wino z kartonika zastępuje wiele przypraw i o dziwo jest od nich o połowę tańsze. A małże się robią kruchutkie, mniam!

Netherfield pisze...

Ja też chcę taki wykres... Mi pieniądze rozchodzą się w tempie ekspresowym i już nie mam siły ich kontrolować. Staram się kupować tylko rzeczy najpotrzebniejsze, tzn. czekoladę studentską (żeby mi się lepiej uczyło), mandarynki (witamina C, niezbędna jesienią), czarny sweterek z bufkami (bardzo praktyczny, a do tego była przecena) itp. Sama nie wiem, czemu w mojej skarbonce robi się coraz bardziej pusto... ;)